Robert Marzewski
www.robertmarzewski.pl
Krytyka astrologii w świetle zarzutów co do jej pseudonaukowego charakteru.
„ To, że astrologia jest pseudonauką, nie budzi większych wątpliwości, przynajmniej wśród filozofów. Jednak wyjaśnienie, dlaczego tak jest, nie jest bynajmniej oczywiste.“1
Jacek Cachro
Temat niniejszego opracowania pod pewnymi względami wydawać się może dla niektórych banalny, a to z tego powodu, że częstokroć argumenty wysuwane wobec astrologii pokazują, że ich autorzy niewiele o astrologii wiedzą , ale także i kryteria naukowości pojmowane są przez nich w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Zarazem jednak zadanie jakie sobie postawiłem jest trudne. Nie jest bowiem łatwo mówić o rzeczach oczywistych. Częstokroć jest bowiem tak, iż pseudonaukowy charakter astrologii jest zakładany z góry, a rzetelność narzędzi to stanowisko popierających, pozostaje kwestią drugorzędną. Można sobie zatem zadać pytanie o sens wszelkich dociekań, skoro ich wynik już niejako jest znany.
Ale może też być przecież i tak, że coś, co dla jednej osoby wydaje się oczywiste, w istocie wcale takie dla innych osób być nie musi, nie dlatego jednakże, iżby osoby te były w błędzie, ale faktyczny owa oczywistość jest kwestią dyskusyjną lub nawet mocno wątpliwą. Tym bardziej jednak warto prezentować swoje stanowisko, choćby po to właśnie, by skonfrontować je z poglądami odmiennymi.
Przyznać również trzeba, że spotyka się także rzetelnych badaczy, którzy z wielką starannością podchodzą do tematu. Wówczas faktycznie okazuje się, że astrologię nawet przy najszczerszych chęciach trudno byłoby uznać za naukę i tekst ów żadną miarą nie rości sobie pretensji do zmiany tego stanu rzeczy.
Błąd konfirmacji
Poważnym zarzutem kierowanym wobec astrologii jest błąd konfirmacji. Polega on na selektywnym traktowaniu informacji, tj. skupianiu się jedynie na tych, które postulowaną przez kogoś tezę potwierdzają, przy jednoczesnym ignorowaniu takich faktów, które są jej przeczą.
Zauważyć należy, że podobnie jak efekt Forera, także i błąd konfirmacji ma dosyć szerokie odniesienia do wielu dziedzin aktywności poznawczej człowieka i nie jest zjawiskiem z samej swej natury w jakiś szczególny sposób wyróżnionym w kontekście astrologii. Tym bardziej nie można przyjmować, że przekonanie o wiarygodność astrologii opiera się właśnie na błędzie konfirmacji. Gdyby tak twierdzić, to trzeba by odnosić się do wszystkich astrologów w czasach współczesnych, ale też w przeszłości i przyszłości. Gdyby jednak znalazł się chociaż jeden, który dostrzegałby, że orzeczenia jego samego, czy też innego astrologa są błędne, to znaczyłoby, że błąd konfirmacji jest zjawiskiem występującym w sposób stopniowalny. Oczywiście nie jest trudno doszukać się sytuacji, kiedy to astrolodzy się mylą i sami fakty takie potwierdzają. Innymi słowy przyznają wówczas, że sądy mające jako podstawę wiedzę astrologiczną mogą być błędne, czy ujmując to bardziej ogólnie, mogą być dalsze lub bliższe prawdy.
Powiedzieć można, że twierdzenie jakoby stosowanie astrologii opierała się na błędzie konfirmacji samo temu błędowi by podlegało, bo ignorowałoby fakty, kiedy to zjawisko takie nie zachodzi.
Konfirmacja w filozofii nauki
Zarazem trudno nie dostrzec, że faktycznie astrolodzy mogą mieć skłonności ku takiemu wybiórczemu traktowaniu rzeczywistości. Pod tym względem nie stanowią oni jednak jakiejś wyróżnionej grupy, wolnej od tego rodzaju przypadłości. Skłonność owa jest właściwa nie tylko tak zwanym zwykłym ludziom ale także nawet naukowcom, a był też czas, kiedy zgodnie z przyjętą wykładnią filozofii nauki, reguła konfirmacji stanowiła o tym, co za naukę uznać należy, a co zaś nią nie jest. Oczywiście wówczas zjawisko to funkcjonowało w innym kontekście, tj. nie jako typ zafałszowanego, czy też wybiórczego postrzegania rzeczywistości.
Filozofowie i naukowcy skupieni w ramach Koła Wiedeńskiego, reprezentujący nurt zwany neopozytywizmem lub też empiryzmem logicznym, w początkach ubiegłego stulecia zastanawiali się nad tym, jak wyznaczyć granice nauki, co z kolei miałoby umożliwić zrozumienie jej zasadniczych problemów. Nauka była przez nich pojmowana jako metoda osiągania wiedzy pewnej, niepodważalnej, w odróżnieniu od metafizyki, która po bliższej analizie nic w istocie do poznania nie wnosiła, bo formułowana mogła być jedynie za pomocą zdań pozbawionych sensu, tj. takich, które nie znajdują potwierdzenia w empirii. Początkowo kryterium rozgraniczającym obie dziedziny była weryfikacja, tj. możliwość stwierdzania prawdziwości lub fałszywości twierdzeń. Szybko jednak sami twórcy takiej wykładni zorientowali się, że kierując się nią, podważają w istocie prawdziwość praw nauki, te bowiem są twierdzeniami o charakterze ogólnym, które nie mogą być wyrażone w skończonej liczbie obserwacji empirycznych. Dlatego właśnie wprowadzono jako wiążące kryterium zasadę konfirmacji, która wprawdzie nie gwarantowała prawdziwości zdań ogólnych, ale czynić je mogła bardziej prawdopodobnymi. Sprowadzało się to do tego, że teoria uznawana była za tym bardziej prawdopodobną, im większa liczba faktów empirycznych, lub też dających się do empirycznych sprowadzić, ją potwierdzała. Jak widać, podejście to jako żywo trąci błędem konfirmacji.
Świadom tego, że moje rozumowanie może okazać się mylne, nie mogę jednak powstrzymać się przed odnotowaniem oczywistych dla mnie spostrzeżeń:
-
rozumowanie zwolenników Koła Wiedeńskiego obarczone było błędem konfirmacji
-
jeśli przypisać astrologii, że opiera się na wspomnianym błędzie, to w tym względzie nie różni się ona od twierdzeń naukowych w rozumieniu zwolenników Koła Wiedeńskiego
-
należałoby uznać, że jeśli obserwuje się fakty potwierdzające słuszność reguł astrologii, to w myśl wykładni Koła Wiedeńskiego, uznać należałoby ją za dziedzinę naukową
Oczywiście nie jest to takie proste, bo należy zadać jeszcze pytanie o charakter faktów empirycznych, na mocy których konfirmacja miałaby się opierać. Te można podzielić na dwa rodzaje:
-
fakty o charakterze fizykalnym odnoszące się do hipotetycznego mechanizmu działania astrologii
-
fakty opierające się na sądach wynikających z interpretacji horoskopów
Brak fizykalnych potwierdzeń
Jeśli chodzi o te pierwsze, to temat ów przez krytyków astrologii jest poruszany nader chętnie, a to z tego powodu, że żadnych faktów o charakterze fizykalnym, które świadczyłyby o tym jak astrologia miałaby działać, jak na razie nie odkryto i nic nie wskazuje, by ten stan rzeczy w najbliższym czasie miał się zmienić. W tym miejscu podać można całą masą odnoszących się do tego argumentu przykładów. Wszystkich zapewne wymienić nie jestem w stanie, ale by mieć jakiś obraz o czym mowa, przytoczę choćby niektóre z nich:
-
Zodiak nie pokrywa się z odpowiednimi gwiazdozbiorami. Problem trzynastego znaku Zodiaku.
-
Nauka nie odkryła żadnych kosmicznych, a wyjaśniających działanie astrologii fluidów.
-
Ziemia zasłania niektóre planety i gwiazdy, uniemożliwiając wpływanie na ludzi hipotetycznych kosmicznych fluidów.
-
Gwiazdy są zbyt odległe, by mogły wpływać na życie na Ziemi.
-
Znaczna odległość gwiazd zaburza kalkulacje astrologów. Np. z Jowisza światło (biegnące z największą znaną prędkością) dociera do Ziemi po ok. 43 minutach. Dla gwiazd byłyby to przedziały czasowe znacznie większe. Tym bardziej więc dotyczyć to powinno hipotetycznych fluidów.
-
Przyciąganie grawitacyjne Ziemi i obiektów na niej, jest niewspółmiernie duże w stosunku do przyciągania planet.
-
Dawni astrologowie nie uwzględniali planet transsaturnicznych, a horoskopy jakoby były prawdziwe.
-
Astrologia opiera się na myśleniu magicznym i bazuje ma mitologii.
Odnosząc się do powyższych zarzutów, powiedzieć należy przede wszystkim, że są one o tyle bezprzedmiotowe, że astrolodzy nie postulują istnienia żadnych tajemniczych kosmicznych fluidów, które wyjaśniałyby jakiś domniemany mechanizm przyczynowo-skutkowy. Być może taki mechanizm istnieje, ale nawet jeśli, to poznanie go nie jest konieczne dla zaakceptowania skuteczności astrologii. Filozof nauki Paul Thagard2 i wspominany już Jacek Cachro3 argumentują, że przecież szkodliwość palenia uznano w oparciu o prawidłowości statystyczne.
Zauważyć można również, iż nie kwestionuje się prawa grawitacji, mimo że, choć wprawdzie znane są reguły rachunkowe i przewidywania empiryczne je potwierdzające, wciąż jednak nie odkryto hipotetycznego grawitonu, czy też fal grawitacyjnych.Innymi słowy nie można uznać, że mechanizm funkcjonowania grawitacji został poznany.
Chcąc utrzymywać w mocy wymienione przykłady zarzutów wobec astrologii, trzeba by zaakceptować znacznie więcej niekorzystnych konsekwencji dla nauki. I tak na w odniesieniu do punktu 1. zauważyć należy, że Zodiakiem tropikalnym posługują się również astronomowie, ale jakoś nikt im tego nie zarzuca, ani tym bardziej nie postuluje przesunięcia astronomicznych pór roku, czy również Wielkanocy.
Co do punktu 2., to już pomijając to, że astrolodzy przy istnieniu tego rodzaju fluidów wcale się nie upierają, to ponadto argument ów sugeruje, że odkryto już wszystkie możliwe oddziaływania, co z kolei przy okazji zamyka nauce możliwości rozwoju. Argument ten jest tym bardziej niezasadny, że już obecnie naukowcy utrzymują, iż dostępne naszym obserwacjom jest jedynie do 5 % Wszechświata, zaś ok. 27% stanowi ciemna materia, a ok. 68% to ciemna energia.
Jeśli chodzi o punkt 3. to podważa go choćby istnienie neutrino, dla której przeniknięcie przez planetę taką jak Ziemia nie stanowi większego problemu.
Punkty 4. i 5. właściwie nie wiadomo do czego, poza odległościami, się odnoszą. Zakładają one bowiem nie tylko istnienie jakiś fluidów, ale sugerują również ich własności.
A co do punktu 6., to należy uzasadnić na jakiej podstawie wzięte jest założenie, że astrologia miałaby opierać się na oddziaływaniach grawitacyjnych.
Punkt 7. z kolei także podważa osiągnięcia nauki. Teoria Newtona przez ponad 2 stulecia uznawana była za słuszną. A i nawet po Einsteinie znajduje ona zastosowanie w niektórych dziedzinach, jak np. balistyka czy budownictwo, bo opierające się na niej obliczenia są prostsze i wystarczająco skuteczne. Podobnie rzecz ma się np. z również współcześnie stosowaną astrologią horarną, w której pomija się planety transsaturniczne.
W punkcie 8. mamy do czynienia z kolejnym strzałem w dostojną naukową stopę. I tak na przykład chemia wywodzi się z alchemii, a nikt jej z tego powodu nie dyskredytuje. Ponadto zauważyć należy, iż pochodzenie danej teorii jest zupełnie bez znaczenia. Pomysły naukowych hipotez mogą brać się skądkolwiek, na przykład mogą się przyśnić, tak jak model atomu Nielsa Bohra był inspirowany właśnie jego snem i podobnie też August Friedrich Kekule podczas drzemki ujrzał węża, który niczym mityczny Uroboros połykał własny ogon. W ten właśnie sposób Kekule rozwiązał zagadkę budowy cząsteczki benzenu.
Istnienie mechanizmu przyczynowo-skutkowego nie jest jedynym możliwym fizykalnym wyjaśnieniem działania astrologii. Równie dobrze w grę wchodzić może zasada synchroniczności. Zatem i z tego też powodu wysnuwanie wymienionych powyżej zarzutów jest niepotrzebne. Ale to oczywiście jedynie hipoteza, chociaż nauka zna zjawisko, które wprawdzie jej nie potwierdza, ale też i jej co najmniej nie zaprzecza. Mówię tutaj o znanym w fizyce kwantowej zjawisku zwanym stanem splątania polegającym na tym, że zachowanie dwóch znajdujących się w nim cząstek jest ze sobą ściśle skorelowane i zsynchronizowane w czasie, i to bez względu na odległość. Gdyby zakładać, że jest to jakaś zależność przyczynowo-skutkowa, to należy podważyć to, że największą prędkością jest prędkość światła. Jeśli zaś w grę nie wchodzi zależność o charakterze przyczynowo-skutkowym, to zjawisko to świadczyć właśnie o istnieniu zasady synchroniczności.
Typy sądów astrologicznych
Jeśli jednak mówić o stosowalności konfirmacji wobec astrologii, to raczej będzie chodziło o potwierdzalność opierającą się na sprawdzalności sądów zawartych w horoskopach. O jakiego rodzaju sądy może chodzić? Temat ten zasygnalizowałem już przy okazji omawiania efektu Forera, ale nie rozwinąłem go dostatecznie. Wówczas mówiłem o zdaniach, bo odnosiłem to do konkretnych zdań w tekście z eksperymentu Forera, teraz jednak bardziej właściwe będzie, by odnieść się do sądów. Różnica między zdaniami a sądami jest taka, że nie każde zdanie musi wyrażać jakiś sąd, np. zdania pytające czy rozkazujące. Ponadto na jeden sąd może się nieraz składać więcej niż jedno zdanie.
Proponuję aby wyróżnić następujące typy sądów:
-
Sądy zawsze prawdziwe ( p ˅ ¬p, czyli p lub nieprawda, że p) lub bardzo prawdopodobne (każde S jest P).
-
Sądy opisowe (ogólne, nieprecyzyjne). W interpretacjach horoskopów urodzeniowych są to opisy cech charakteru, np.: „Jest Pan osobą impulsywną”. W prognozach są to opisy natury danego przedziału czasowego lub sposobu przeżywania go przez właściciela horoskopu, np.: „W tym roku ma Pan szansę się wzbogacić”. Prawdopodobieństwo ich potwierdzania (konfirmacji) jest mniejsze niż sądów pierwszego rodzaju (zawsze prawdziwych) , bo choć wprawdzie mają one szeroki zakres znaczeniowy, to jednak zarazem wyraźnie ograniczony.
-
Sądy faktualne. Stwierdzają jednoznaczne fakty, których prawdziwość łatwo zweryfikować, np. w odniesieniu do horoskopów urodzeniowych może to być podanie najbardziej prawdopodobnych profesji wykonywanych przez właściciela horoskopu, zaś w prognostycznych wskazanie konkretnych wydarzeń, jak choroba, awans, rozwód, urodzenie dziecka. Sądy te mogą mieć i zwykle mają postać alternatywy 2 czy 3 zdarzeń najbardziej prawdopodobnych. Nigdy nie jest to jednak alternatywa wyrażeń o przeciwnym, wykluczającym się znaczeniu, jak w sądach pierwszego rodzaju typu: p ˅ ¬p (p lub nieprawda, że p).
Falsyfikacjonizm
O tym, że weryfikacja okazała się kryterium niewystarczającym już wiemy. Karl Popper wykazał jednak bezużyteczność także i konfirmacji. Jest to kryterium o charakterze stopniowalnym, zależne od liczby przeprowadzonych eksperymentów bądź obserwacji. Niezależnie jednak od tego, jak wiele faktów za daną teorią przemawia, nigdy nie możemy jej być pewni w 100%. Powiedzieć można nawet więcej. Jesteśmy w stanie przeprowadzić jedynie skończoną liczbę eksperymentów bądź obserwacji, co wobec potencjalnie ich nieskończonej liczby, końcowy wynik ilorazu sprowadza do zera, a to dosyć niewiele.
W przeciwieństwie do konfirmacji metoda Poppera daje wyniki pewne, przynajmniej w teorii. Filozof ten wykazał, że nigdy nie możemy być całkowicie przekonani co do prawdziwości danej hipotezy. Można co najwyżej wykazać jej fałszywość, ewentualnie fałszywości obserwacji daną hipotezę podważającą. Pewność owa wynika z reguł logicznych, a zatem jest nie do podważenia, co daje jej jednoznaczną przewagę nad stanowiskiem Koła Wiedeńskiego.
Popper oczywiście uznawał astrologię za pseudonaukę, ponieważ według niego astrologia jest niefalsyfikowalna, tj. nie można poddać ją próbie, która mogłaby jej orzeczenia podważyć.
Popper jednak się mylił i to na 2 sposoby. Po pierwsze, filozof ten najwyraźniej postrzegał astrologię jedynie przez pryzmat sądów pierwszego (zawsze prawdziwe lub bardzo prawdopodobne), ewentualnie też drugiego typu (opisowe – ogólne, nieprecyzyjne).
Co do tych ostatnich, to według Poppera sąd wywnioskowany z horoskopu, że jego właściciel w najbliższym roku się wzbogaci, spełniony byłby również wtedy, gdy ten ktoś znajduje na ulicy 10 groszy. Według Poppera sądy tego rodzaju byłyby niefalsyfikowalne, a zatem nienaukowe.
Ale weźmy pod uwagę inną sytuację. Posłużmy się hipotetycznym horoskopem osoby niezwykle spokojnej. Astrolog orzekł w nim, po pogłębionej analizie wzbogaconej dodatkowo konsultacjami z innymi astrologami, że właściciel horoskopu jest osobą impulsywną, gwałtowną, ze skłonnościami do przemocy, niezdolną do samokontroli. Tymczasem osoba ta, będąc już posunięta w latach, nie przypomina sobie, a pomięć na szczęści ma dobrą, by przez całe swoje długie życie zachowywała się w sposób sądy zawarte w takim horoskopie potwierdzające. Z tego wynika, że teza astrologa była błędna, co powinno podważać prawdziwość reguł astrologii, tj. je falsyfikować.
Tym bardziej jest więc to możliwe w odniesieniu do sądów trzeciego typu, czyli sądów faktualnych. Na przykład astrolog (także po głębokich analizach i konsultacjach z innymi astrologami) wypowiada sąd, że w najbliższym roku właściciel badanego horoskopu rozwiedzie się z żoną. Tymczasem człowiek ten przez cały rok, czy nawet i dwa, żyje z żoną w pełnej zgodzie i jego życia osobistego nic nie zakłóca. W tym przypadku także doszłoby do sfalsyfikowania reguł astrologii.
Po drugie, zasada falsyfikowalności jest nieskuteczna wobec wszelkich praw statystycznych4, a taki właśnie charakter zdają się mieć reguły astrologii – nigdy nie dają wyników pewnych, ale jedynie bardziej lub mniej prawdopodobne. Innymi słowy prawa statystyczne w odróżnieniu od praw jednoznacznych są spełniane jedynie w pewnym przybliżeniu. Wskazanie więc przypadków, w których prawo statystyczne nie potwierdza się, prawa tego nie podważa.5
Falsyfikowalność jest zatem narzędziem niewłaściwym do oceniania astrologii (potwierdzalność której ma charakter probabilistyczny) pod kątem jej domniemanej, czy częściej zakładanej, pseudonaukowości. W przyszłości stwierdzenie to złagodzę, uważam bowiem, że możliwe jest takie przedstawienie astrologii, które pozwalałoby na stosowanie zasady falsyfikowalności.
Astrologia jest jednym z bardziej popularnych przykładów pseudonauki i omawiany przeze mnie temat był eksplorowany także przez innych filozofów, jak np. Imre Lakatos, Thomas Kuhn, Paul Feyerabend, Larry Laudan, Paul Thagard, Michael Polanyi. Jest tak może właśnie dlatego, że astrologia sprawia wyraźnie spore problemy tym, którzy w sposób jednoznaczny chcieliby jej pseudonaukowy charakter wykazać i zdanie wypowiedziane przez Jacka Cachro, a przytoczone na początku tego tekstu wciąż pozostaje aktualne. Pamiętać należy, że powodem takiego stanu rzeczy jest również, czy nawet przede wszystkim i to, że kwestia problemu demarkacji, tj. oddzielenia nauki od tego, co nauką nie jest, nie została jak na razie w sposób jednoznaczny rozstrzygnięta.
Nie znaczy to bynajmniej, iż przyjąć można stanowisko przeciwne, tj. uznać astrologię za naukę. I właściwie na tym krytycy astrologii mogliby w zasadzie poprzestać, tj. oczekiwać od astrologów, że ci naukowy charakter astrologii wykażą, a przynajmniej, że względnie skutecznie będą starali się to robić. Jak na razie jednak astrolodzy pod tym względem zawodzą.
Robert Marzewski
Przypisy:
-
Grobler Adam: Metodologia nauk, Wyd. Aureus, Wyd. Znak, 2006, str. 312
-
Thagard Paul: Why Astrology Is a Pseudoscience, „Proceedings of the Biennial Meeting of the Philosophy of Science Association Philosophy of Science Association” 1978, nr 1
-
Grobler Adam: Metodologia nauk, Wyd. Aureus, Wyd. Znak, 2006, s. 314
-
Amsterdamski Stefan: Między doświadczeniem a metafizyką, Książka i Wiedza, 1973, str. 45
-
Krajewski Władysław: Przegląd zagadnień metodologicznych i filozoficznych, Książka i Wiedza, 1998, str. 185
Robert Marzewski
www.robertmarzewski.pl
1 thought on “Krytyka astrologii”
Comments are closed.