Robert Marzewski
www.robertmarzewski.pl
W tekście poniższym przedstawiony został stenogram ze spotkania (część 2 z 3), jakie miało miejsce 1975 roku w redakcji „Miesięcznika Literackiego”. Uczestniczyły w nim osoby reprezentujące zarówno środowisko astrologiczne (Leszek Szuman, Zygmunt Koehler, dr Anna Jędrychowska), jak i osoby z astrologią na co dzień niezwiązane, ale mające przy tym zrozumienie jej naczelnych zasad, jak też i obszerną znajomość tematu, częstokroć przy tym z perspektywy własnych zainteresowań i specjalności.
(zachowano pisownię oryginalną)
Część 1. – https://www.astrolab.org.pl/blog/astrologia-i-nauka-w-redakcji-miesiecznika-literackiego-czesc-1-3/
Część 3. https://www.astrolab.org.pl/blog/astrologia-i-nauka-w-redakcji-miesiecznika-literackiego-czesc-3-3/
W. KONARZEWSKA: – Sądzę, że problematyka astrobiologii bardzo ściśle wiąże się z tym, co we współczesnej biologii uważam za najnowsze, to znaczy traktowanie funkcji życia na podłożu wzbudzania elektrycznego molekuł. W tym względzie najciekawsza praca, jak została ostatnio wydana na świecie, to trzytomowe dzieło Alberta Szent-Gyorgyi Bioelektronika. Ten wybitny węgierski biochemik, który przez fizjologię doszedł do biofizyki w przekonaniu, że jest to zupełnie nowa jakość naukowego poznania, prezentuje w swej pracy bardzo szeroki zakres problemów, który wiąże się z radziecką koncepcją półprzewodnikowej bioplazmy organicznej stanowiącej podłoże energetycznych procesów życia (badania Iniuszyna), jak i elektromagnetycznej teorii życia. Na całym świecie kierunek ten posiada już wielu przedstawicieli. Otóż wydaje mi się, że jeżeli substancja życia jest półprzewodnikiem, a na to jest wiele dowodów natury fizykalnej, to półprzewodnik ma tę naturę, że przyjmuje informację polową z zewnątrz i reaguje na nią w sposób homeostatyczny, doprowadzając do równowagi.
3 miliardy lat temu na naszej planecie życie rodziło się w wodzie pod wpływem rożnych pól energetycznych przyrody: grawitacyjnych Ziemi i planet, zmiennego pola magnetycznego Słońca i Ziemi, gwiazd pulsujących w sposób nierównomierny… Półprzewodnik – to był jedyny substrat, jaki ewolucja mogła sobie wybrać jako tworzywo życia. Wpływ tych najrozmaitszych pól energetycznych przyrody na żywe organizmy chyba nie ulega wątpliwości. Mamy na to oczywiste potwierdzenie – chronobiologia, która właściwie dopiero od dziesięciu lat znajduje potwierdzenie w środowiskach naukowych na tyle, że uważa się, iż kosmiczne zegary regulują funkcje życia.
To nie komórka posiada zegar wbudowany w swą strukturę biochemiczną, ale są to sygnały z zewnątrz. Czterdzieści funkcji życiowych człowieka przebiega precyzyjnie, rytmicznie, we wzajemnej synchronizacji jako odpowiedź na zmienny układy polowe sił otaczającej go przyrody. Na przykład spoczynkowy rytm kory mózgowej 8-13 herców to zasadnicze pasmo pulsacji pola magnetycznego Ziemi. Jesteśmy po prostu wszyscy nastrojeni na rytm planety: ludzie, zwierzęta, rośliny. Skoro nauka przyjmuje ten nowy punkt widzenia, nie ma powodu sądzić, że taka czynność fizjologiczna jak poród przebiega sama z siebie w sposób wyizolowany, nie podlegając owym kosmicznym wpływom… I stąd koncepcja dziedziczności planetarnej, potwierdzona w badaniach francuskiego psychiatry Michela Gauquelina, który zebrał dowody rzędu kilkudziesięciu tysięcy przypadków. Chciałabym przypomnieć, że Gauquelin statystycznie potwierdził dziwną skłonność wybitnych lekarzy do narodzin w momencie wschodu lub kulminacji Saturna. Przyszli mężowie stanu i aktorzy zdradzają skłonność do narodzin w podobnych aspektach Jowisza. Gauquelin zaobserwował także, że horoskopy dzieci i rodziców są podobne, oczywiście jeśli poród przebiega w sposób naturalny.
Babilończycy mówili, że planeta „rzuca czar”, obdarzając dziecko talentami i cechami charakteru. Astrologia klasyczna wyjaśnia swoje zasady poetycko i symbolicznie; nie znano wówczas embriologii i genetyki.
Gauquelin, dokumentując ścisłym językiem statystyki, twierdzi, że narodziny są po prostu reakcją biologiczną na układy polowe kosmosu.
Zwróćmy uwagę, że fizjologia współczesna nie odpowiada zadowalająco na pytanie, dlaczego dziecko się rodzi. Dlaczego raz rodzi się 2 tygodnie wcześniej, raz 2 tygodnie później, czy należy poszukiwać przyczyn rozpoczęcia akcji porodowej na przykład u matki, poprzez działanie hormonów, czy u dziecka… Jest to jeden z momentów wciąż dla nauki tajemniczych. Poród rozpoczyna się wtedy – twierdzi Gauquelin – gdy planety i gwiazdy wejdą w układ, który odpowiada konstrukcji dziecka, odziedziczonej po rodzicach. Hipoteza Gauquelina stwierdza również, że liczy się, oczywiście, cały dziewięciomiesięczny okres rozwoju płodowego, który tak czy inaczej kształtuje człowieka.
Wiadomo, że Ziemia w ciągu swojej drogi rocznej przecina różne układy grawitacyjne kosmosu z różną szybkością na wiosnę i w jesieni, pod różnymi kątami we wrześniu i w marcu, przebiega przez różne pola sił. Być może dla organizmów żywych nie jest zupełnie obojętne, czy taka planeta jak Jowisz, która znana jest fizykom z ogromnej radioenergii, o ile pamiętam rzędu 1014, raz jest bliżej, a raz jest dalej. Być może, w jakiś sposób modeluje to płód pozostający wówczas pod jej wpływem. Odpowiedni układ grawitacyjny kosmosu jest więc tylko sygnałem wywołującym akcję porodową i nie sposób też, w pojęciach racjonalnych, wykluczyć, że ten układ, tak jak twierdzi astrologia, jest w jakiś sposób zakodowany w człowieku. O ile mi wiadomo, astrologia klasyczna wychodzi z założenia, że jeżeli w ciągu na przykład mojego życia pojawia się układ, który jest w moim horoskopie, to wywołuje on w mojej psychice takie czy inne rezonanse, dobre czy złe.
Z. KOEHLER: – Tak jest.
W. KONARZEWSKA: – Wydaje mi się, że w kategoriach racjonalnych nie można tego wykluczyć. Oczywiście dowodów potwierdzających to w sposób absolutny nie ma.
L. SZUMAN: – Natomiast statystyki je mają.
KONARZEWSKA: – Będąc w Związku Radzieckim, interesowałam się sprawami wpływu Słońca na żywe organizmy. Wieloletnie badania na ten temat prowadził Instytut Fizyki Ziemi AN ZSRR i szereg innych placówek w Związku Radzieckim. Prowadził je między innymi od kilkudziesięciu lat prof. Czyżewski, zresztą nasz rodak, przyjaciel Ciołkowskiego. Zaobserwowano bardzo interesujące korelacje. Geofizyka potwierdza istotny wpływ aktywności Słońca na przykład na ziemskie burze, tajfuny, zorze polarne, temperaturę i poziom wody w oceanach.
A.J. WIECZORKOWSKI: – Na przykład układ słoi w drzewie świadczy o aktywności Słońca.
W. KONARZEWSKA: – Nie rozumiem, dlaczego biosfera miałaby rządzić się innymi prawami aniżeli fizyka Ziemi. Jeżeli na przykład pole magnetyczne Słońca, które w okresie wybuchów słonecznych rośnie mniej więcej cztery tysiące razy, potrafi spowodować trzęsienia ziemi, tajfuny na oceanie, wybuchy wulkanów, dlaczego nie może powodować wstrząsów w mojej psychice? Jak wiadomo, są liczne badania na temat korelacji między aktywnością Słońca a skłonnościami do wylewów, zawałów, wypadków, krwotoków i różnych innych dolegliwości. Spójrzmy szerzej na przyrodę. Owady mają podobną krzywą życia, tak jak i cykl Słońca. Na przykład szarańcza rozwija się lawinowo trzy – cztery lata po wybuchu słonecznym, tak samo uaktywniają się wirusy i bakterie. To wszystko pokazuje dowodnie, jak ogromny jest wpływ kosmosu na żywe organizmy. Zresztą badania Czyżewskiego, który przez stulecia prześledził różnorakie epidemie, porównując je z danymi astronomicznymi aktywności Słońca, dowodzą, że właściwie to tylko nam się wydaje, że w naszych czasach powszechnych szczepionek jesteśmy bezpieczni od czarnej śmierci i innych epidemicznych chorób. Gdy tylko wzbiera na Słońcu kolejna burza ognia, gdy kończy się cykl plam słonecznych – jedenastoletni cykl działalności Słońca, to gdzieś tam na Ziemi odzywa się epidemia. Grypa na przykład pojawia się cyklicznie mniej więcej co cztery lata, co 36 lat przybierając coraz to nowe, złośliwsze formy. My jako ludzkość też rozwijamy się w jakimś wielkim cyklu kosmicznym. Ziemia w swoich dziejach miała okresy zlodowaceń, a potem klimatu gorącego, a to też jest część jakiegoś ogromnego cyklu kosmicznego, w który cały układ słoneczny jest wpisany.
L. SZUMAN: – Oczywista rzecz, że astrologia nie twierdzi, że coś musi się zdarzyć, lecz wskazuje na inklinacje, na subtelne sytuacje, które mogą nastąpić.
A. JĘDRYCHOWSKA: – Czy mogę przerwać na chwileczkę i przypomnieć taką śliczną maksymę Plotyna, który mówi, że układ gwiazd przyszłość zapowiada, ale jej nie tworzy.
Z. KOEHLER: – Postaram się wyjaśnić zagadnienie astrologiczne w najogólniejszej formie.
W roku 1925 rozpocząłem studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Wykładał tam wtedy astronomię prof. M. Kamieński. Na wykładzie wspomniał on kiedyś, że oprócz astronomii istnieje jeszcze inna dziedzina – astrologia. Gdy po wykładzie poprosiłem profesora o wskazanie książek, literatury astrologicznej, zapytał mnie, jakie znam języki. Podał mi kilka tytułów, a ja książki zakupiłem: niemieckie, angielskie. Na Zachodzi istniała wtedy i istnieje dzisiaj olbrzymia literatura astrologiczna. Zajmuję się astrologią od tamtej pory do dnia dzisiejszego. To już prawie 50 lat. Horoskopów i ich sprawdzeń zrobiłem sporą ilość, sądzę więc, że mogę na ten temat coś powiedzieć.
Jeżeli chodzi o sprawdzalność horoskopów: gdy obliczą komuś horoskop i przepowiem na przykład, że w takim a takim roku złamie nogę, a on nogi nie złamał, to śmieję się z astrologii. Dlaczego tak jest?
Otóż, żeby można było człowiekowi przepowiedzieć fakt, który się na pewno sprawdzi, musimy znać moment urodzenia z dokładnością do 5 sekund. Jeżeli ta dokładność jest mniejsza, to horoskop nie należy już do tego człowieka, lecz do innego. Przecież w ciągu jednej minuty rodzi się na świecie ileś tam setek czy tysięcy ludzi. Oto dlaczego horoskopy się nie sprawdzają.
Aby sprawdzić, czy prognoza astrologiczna jest możliwa, trzeba by powołać cały zespół ludzi, którzy obliczaliby nie tylko ołówkiem na papierze, lecz za pomocą maszyn liczących. To jest olbrzymia praca, której nie podoła ani jeden człowiek, ani dziesięciu.
Horoskopy trzeba obliczać w wielkich ilościach, sprawdzać fakty i dopiero, gdy osiągnie się około 75 proc. zgodności z rzeczywistością, można zacząć mówić o astrologii jako o nauce empirycznej.
Inną sprawą jest wytłumaczenie, dlaczego planety działają na człowieka i powodują takie, a nie inne skutki.
Ta czy inna planeta znajduje się w odległości milionów kilometrów od Ziemi, W jaki sposób jej wpływ sięga Ziemi i działa na poszczególnych ludzi? Wiemy, że przez przestrzeń układu słonecznego przechodzą fale elektromagnetyczne, wśród nich fale świetlne. A jeżeli planeta znajduje się po jednej stronie Ziemi, a człowiek urodził się w miejscu leżącym po drugiej jej stronie, to promieniowanie planety musi przeniknąć glob ziemski, aby dostać się do tego człowieka. Jeżeli więc cała sprawa nie jest niedorzecznością, to promieniowanie planety ma właściwości nie znane współczesnej nauce i rozchodzi się w nie znanym dzisiaj ośrodku. Jeżeli będziemy stać na stanowisku, że istnieją tylko stany materii znane aktualnie, to ośrodka tego i właściwości promieniować astrologicznych nie znamy i astrologia wydaje się fantazją. Jeżeli zaś przypuścimy, że prowadzone obecnie badania budowy atomów i ich części składowych doprowadzą do wykrycia bardziej subtelnych stanów materii, to prawdopodobnie można będzie poznać ten ośrodek i właściwości promieniować planetarnych, i można będzie mówić o astrologii naukowo.
Jak wiadomo, dawne marzenia alchemików o transmutacji pierwiastków stał się początkiem chemii, która w swym stadium nowoczesnym rozwiązała już teoretycznie proces takiej transmutacji. Tak samo dawne marzenia astrologów o gwiazdach stały się początkiem astronomii, która w swym stadium nowoczesnym rozwiąże, być może, tajemnice astrologii. Z jednej strony badania wnętrza atomu w świecie molekularnym, z drugiej – badania układu słonecznego w świecie makroskopowym. Ale to pieśń przyszłości.
Nam obecnie pozostaje tylko sprawdzać. Obliczyć 20 lub 25 horoskopów, opracować prognozę na kilka lat i obserwować, co się stanie. Jak już wspomniałem, trzeba na to wielu ludzi i długiego czasu.
S. GORGOLEWSKI: – Jestem z wykształcenia fizykiem. Specjalizuję się w dziedzinach bezpośrednio związanych z astronomią, to znaczy konkretnie z radioastronomią. Zajmuję się obecnie badaniem fal radiowych, które przenikają do Ziemi.
W dziedzinie tej dokonano ostatnio wręcz fantastycznych odkryć, dowodem czego jest fakt, że po raz pierwszy w ogóle astronomowie uzyskali Nagrodę Nobla. Mam tu na myśli profesorów z Cambridge, Sir Martina Ryle’a i Anthony’ego Hewisha. Uzyskali Nagrodę Nobla za badania w dziedzinie radioastronomii. Tu zrobiono rzeczywiście bardzo wiele w ostatnim czasie. Jeśli chodzi o aktywność słoneczną jako taką, to na falach radiowych aktywność ta przejawia się znacznie potężniej, niż to jest widoczne przy obserwacjach optycznych Słońca.
Słońce potrafi wybuchnąć radiowo na przykład milion razy jaśniej niż cała tarcza, świecąca w tym czasie normalnie, spokojnie. Korona słoneczna ma temperaturę około miliona stopni, wybuchy to już grube miliardy stopni.
Otóż wiemy, że z tymi wybuchami związane są niektóre zjawiska. Na przykład zdarzyło się, gdzieś na początku lat sześćdziesiątych, że Jowisz nagle zmienił okres swych obrotów. Zdarzyło się również, że i Ziemia zmieniała okres swych obrotów na dalekich bardzo znakach dziesiętnych.
Obecnie są to wymierzalne skutki, bo gdy ludzie nauczyli się mierzyć czas przy pomocy zegarów atomowych, bardzo dokładnie, to okazało się, że istnieją zjawiska, których logicznie nie potrafimy wytłumaczyć. Nie znamy w tej chwili wszystkich powiązań wybuchów słonecznych ze zmianą obrotów Ziemi, lecz efekty ich istnieją. Jestem daleki od negowania czegoś, co jako takie jest w danym czasie niewytłumaczalne w systemie logicznym jakiejś określonej nauki. Tym niemniej każdy z astrofizyków i astronomów musi podchodzić do wszystkich tych zjawisk w sposób właściwy jego dyscyplinie. Powinien się fascynować nowymi problemami. Taki musi być charakter badacza.
Pan Koehler mówił, że w astrologii są różnego rodzaju oddziaływania – na przykład, gdy planeta znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi. Otóż, my znamy w fizyce cząstki zwane neutrino, które potrafią nie tylko przelecieć przez Ziemię na wylot, ale również i przez całą gwiazdę. Oczywiście mam tu na myśli taką gwiazdę jak Słońce. Gdyby nawet odległość między Słońcem a Ziemią wypełnić ołowiem, to neutrino jeszcze by przelatywało, nie oznacza to jednak, że wierzymy, iż to neutrino jest odpowiedzialne za oddziaływanie ciał niebieskich na zjawiska ziemskie.
Nie można z góry odrzucić żadnej myśli, która wnieść może coś nowego. Na wszystko trzeba patrzeć krytycznie. Otóż z drugiej strony wydaje się jednak, że ludzie, którzy bezpośrednio zajmują się nauką, nie zajmują się astrologią. W pewien sposób jednak zajmują się rozpoznaniem szeregu problemów dotyczących powiązań wszechświata z człowiekiem. Ja, mimo wszystko, sceptycznie muszą patrzeć na pole grawitacyjne Ziemi. W ciągu pojedynczych sekund układy planet, nawet szybko poruszających się, zmieniają bardzo nieznacznie rozkład pól grawitacyjnych na Ziemi. Zasadniczo są tylko dwa ciała, które zmienić mogą pole grawitacyjne Ziemi – Księżyc i Słońce.
Istnieją na przykład niektóre rytmy, które są podobne, co prawda niedokładnie takie same, ale podobne. Ale, oczywiście, po pewnym czasie następują znaczne rozbieżności, jeżeli okresy nie są dokładnie takie same. Po pewnym znowu czasie zdarza się, że okresy między fazami Księżyca i innymi zjawiskami powtarzają się. Jeżeli zaczniemy coś dokładnie mierzyć, to okaże się, że współgrających ze sobą okresów w przyrodzie właściwie nie ma. Nie ma też współzbieżności między obrotem Ziemi, który nie jest stały i zmienia się ciągle, oraz rokiem, bo Słońce traci masę, rok więc musi ulegać zmianie. Otóż jeżeli zaczniemy coś bardzo dokładnie mierzyć, to właściwie w każdym punkcie grunt nam się usuwa spod nóg.
Jeszcze jako student zacząłem zajmować się promieniowaniem kosmicznym – co spowodowało konieczność studiowania fizyki jądrowej. Jest to pewien rodzaj promieniowania, którego istnienia nikt nie podejrzewał, i wykryto go przypadkowo. Sądzono, że promieniowanie to przychodzi z Ziemi, a potem w czasie lotu balonem okazało się, że na większej wysokości jest silniejsze niż na powierzchni Ziemi. Znaczy to, że promieniowanie przychodzi akurat z przeciwnego kierunku, niż nam wtedy się wydawało. W tej chwili wiemy, że możliwość oddziaływania promieniowania (na przykład radioaktywność, promienie kosmiczne, szybkie cząstki o bardzo dużych energiach, a szczególnie energiczne cząstki promieniowania kosmicznego) są takie, że mogą wywoływać nawet zaburzenia genetyczne. Z tego, co dotychczas wiemy, możemy przy pomocy promieniowania jonizującego dotrzeć do kodu genetycznego i spowodować zaburzenia tego programu. Kod genetyczny utożsamiam po prostu z programem, który determinuje w pewnym sensie osobowość jednostki. Dowodem tego są eksperymenty przyrody, która wytworzyła wiele gatunków jednocześnie w czasie wielu milionów lat.
Oddziaływanie grawitacyjne wydaje się zbyt słabe, by powodować jakieś skutki. Wiemy, że Jowisz jest dominującą pod względem masy planetą w układzie słonecznym, ale jest bardzo odległy i wpływ jego grawitacji jest słabszy od Księżyca. Ma również trzy rodzaje sygnałów radiowych. Jeżeli chodzi o wybuchy radiowe na falach dekametrowych, potrafi rywalizować ze Słońcem.
Do dziś nie wiemy, co powoduje te sygnały radiowe. Jowisz ma również magnetosferę. Dzieją się na nim takie rzeczy, o których nie śniło się filozofom. To, co kiedyś Szekspir napisał, jest może teraz bardziej prawdziwe niż kiedykolwiek.
W. KONARZEWSKA: – To powiedzenie jest wiecznie aktualne.
S. GORGOLEWSKI: – Jest dowodem szerokich horyzontów myślowych człowieka, który coś takiego napisał. Osobiście jestem sceptykiem, jeśli chodzi o astrologię, i będę tak długo, aż nie zostanie ona w odpowiedni sposób przez naukę poznana i wyjaśniona, dopóki nie zobaczę bezpośrednich, logicznych powiązań. Odkrywa się nowe planety, o których starożytni na pewno nie mieli pojęcia. Uran, Neptun, Pluton zostały odkryte stosunkowo niedawno. Neptun i Pluton wykryto za pomocą metod matematycznych. Uran odkryto przypadkowo. Jego orbita, co zaobserwowano później, miała zaburzenia.
Jakie są faktyczne powiązania i wpływy promieniowania na żywe organizmy? Jesteśmy bardzo dalecy od tego, by móc to w sposób jednoznaczny określić, i wydaje się, że nie mogą tu ingerować układy planet. Wydaje się, że zarówno pole grawitacyjne, jak i być może pola magnetyczne i fale radiowe mogą nieść informacje różnego rodzaju. O ich wpływie na nasze losy niewiele wiemy i nie znamy wszystkich skutków na przykład promieniowania radiowego. Jak oddziałują na nasz mózg różne promieniowania? Pracuje nam pod bokiem potężny nadajnik telewizyjny Pałacu Kultury, w głębi kraju pracuje radiostacja o mocy 2 megawatów, która cały czas, nawet i w nocy, w czasie swojej pracy napromieniowuje nas. Dlaczego to najsilniejsze niewątpliwie promieniowanie, znacznie silniejsze od astronomicznych źródeł, od momentu powstania radiofonii nie wpłynęło w jakiś zasadniczy sposób na rozwój ludzkości?
A.J. WIECZORKOWSKI: – Czy nie wpłynęło?
S. GORGOLEWSKI: – Chyba wpłynęło. Wiadomo nam wszystkich w tej chwili, że prowadzi się ochronę przed promieniowaniem radiowym, że ludzie pracujący przy radiolokatorach i przy silnych radiostacjach cierpią na szereg zaburzeń nawet mózgowych.
J. WOŁOSIUK: – Żyją krócej…
S. GORGOLEWSKI: – Tak jest. Następują wylewy krwi do mózgu itd. Jesteśmy pod pewnymi względami, powiedziałbym, wandalami. Niszczymy w sposób karygodny zapasy ropy, węgla i wiele innych rzeczy. Zaśmiecając widmo fal elektromagnetycznych, potęgując hałas radiowy, podcinamy gałąź, na której siedzimy, prawdopodobnie nie zdając sobie jeszcze w pełni sprawy z tego. Jeżeli wynika to z jakiś układów albo oddziaływać Słońca na nas, to nie wiadomo, czy to jest fatum, choć z drugiej strony wydaje się, że człowiek miał dość szczęścia, że potrafił przez wiele, wiele generacji wychodzić zawsze obronną ręką w oddziaływać przyrody. Ale nie wiadomo, czy nadal będzie w stanie wyjść z tego, co sam sobie zgotował.
A.J. WIECZORKOWSKI: – W świetle tego, co Pan powiedział, chciałbym postawić brutalne pytanie. Czy nauki, inne niż astrologia, mogą się rzeczywiście zająć wyjaśnianiem: dlaczego istnieją te zjawiska? Wspomniał pan o radioastronomii. Można wspomnieć o badaniach nad biologią człowieka, nad strukturą kwasów dezoksyrybonukleinowego czy spirali naszej DNA, aż po ewentualne wykrycie fal grawitacyjnych. Chociaż są to moim zdaniem sprawy stwierdzone, w dalszym ciągu zdaje mi się, że niektórzy się uśmiechają słysząc o tych falach.
S. GORGOLEWSKI: – Ja sam słyszałem kiedyś
Webera w Kalifornii, gdy mówił na ten temat. Byłem bardzo sceptycznie nastawiony do fal grawitacyjnych, dopóki go nie wysłuchałem. Mówił niezwykle sugestywnie i potem wyleczyłem się ze sceptycyzmu. Wydawało się, że ten człowiek ma dużo racji, ale okazało się, że nikt nie potwierdził jego obserwacji, bo w momencie, gdy on to mówił, nie było jeszcze innych pomiarów. Musimy być przygotowani na to, że niektóre wyniki, które uważamy za odkrycia, nie będą odkryciami, jeżeli nikt inny nie potrafi tego potwierdzić. W naukach ścisłych zawsze tak jest. Na przykład Archimedes, wyskakując z kąpieli, ustanowił prawo, które w hierarchii rozwoju nauk ścisłych nigdy nie zostało obalone. Jak się później okazało, było ono szczególnym przypadkiem twierdzenie Pascala – hydrostatyki, później hydrodynamiki, a dzisiaj możemy mówić o magnetohydrodynamice. Widzimy, że stało się ono z czasem coraz węższym segmentem rozszerzających się horyzontów nauki.
Jeżeli się okaże, że natkniemy się kiedyś na rzeczy, które nagle lub stopniowo zrozumiemy, niech to będzie na przykład astrologia, to chyba nikt nie będzie jej bardziej zagorzałym zwolennikiem niż przedstawiciele nauk ścisłych.
Część 1. – https://www.astrolab.org.pl/blog/astrologia-i-nauka-w-redakcji-miesiecznika-literackiego-czesc-1-3/
Część 3. – https://www.astrolab.org.pl/blog/astrologia-i-nauka-w-redakcji-miesiecznika-literackiego-czesc-3-3/
Źródło: „Miesięcznik Literacki”, sierpień 1975, s. 75-88.
Robert Marzewski
www.robertmarzewski.pl
3 thoughts on “Astrologia i nauka w redakcji „Miesięcznika Literackiego” (część 2/3)”
Comments are closed.